Miesiąc: sierpień 2012

Shabu Shabu

Shabu Shabu Gorące Kociołki to pierwszy lokal typu hot pot w Warszawie. Hot pot polega na tym, że goście wybierają sobie rodzaj bulionu, dodatki, a potem całość gotują sami w zamontowanych w stolikach kociołkach. Na tych samych kociołkach można też ugotować sobie na parze dim-sumy. Całość jest bardzo smaczna i niedroga.

Jung&Lecker

Kiedy było jeszcze ciepło, a ciepło przecież było jeszcze w zeszłym tygodniu, udało mi się spędzić wieczór nie tylko w miłym towarzystwie, ale także w pięknym ogródku. Jung&Lecker to mały sklep z winem i wine bar w centrum Warszawy. Poza pysznymi winami i bardzo dobrą, ciekawą kuchnią, miejsce wyróżnia się właśnie zjawiskowej urody ogródkiem, w którym wieczorami tworzy się niesamowity, zupełnie nie-warszawski klimat.

WarsAndSawa

Na warszawskim Powiślu można czasami się poczuć jak w tajemniczych rewirach Nowego Jorku, gdzie do najciekawszych miejsc wejść można tylko znając do nich drogę, a czasem też hasło. W WarsandSawa hasła jeszcze nie wymagają, ale nie znając dokładnie drogi, a właściwie dróżki, dość trudno będzie tu trafić. Z Dobrej należy przejść przez mało wyróżniającą się furtkę w płocie, a następnie dość wąskimi schodkami dojść do tajemniczego placyku, skąd już prosta droga do WarsandSawa.

Grill & Co

Sobotni wieczór spędziłam w ciekawym miejscu. Grill & Co to miejsce w środku kamiennej pustyni, na skrzyżowaniu ulic Żaryna i Biały Kamień. Otoczone jest zimnymi wieżowcami i biurowcami. W tych nieludzkich klimatach, knajpce udało się zaaranżować mały ogródek.

Bistro Żużu

To nie była moja pierwsza wizyta w Bistro Żużu. Byłam tu już kiedyś w czasach, kiedy winiarnie nie należały do codzienności. Prawdopodobnie Bistro Żużu było wtedy jedynym wine barem w tej części miasta. Podobał mi się pomysł, nie podobało menu. Krótkie, bez sensu, przystawki pomieszane z daniami głównymi, w sumie z 4 pozycje. Nie wróciłabym pewnie, bo konkurencja wine barów jest już coraz większa, ale zaprosił mnie kolega, któremu polecono to miejsce.

Bufet śniadaniowy w DeliEs

Do Delikatesów Esencja wracam dość często. Kart zmienia się tu co miesiąc, nie ma więc obawy przed znudzeniem. Byłam też tutaj na samym początku bufetów śniadaniowych i pysznie się wtedy najadłam. Potem śniadania w Warszawie stały się modne, a Urszula Dudziak wzmianką o DeliEs w swojej książce spowodowała, że należało zarezerwować miejsce przed przyjściem. Dziś wreszcie, wykorzystując letnią kanikułę, postanowiłam wrócić tu na śniadanie.

Da Aldo

To jest mój tekst numer 500. Wydaje się to zupełnie niezwykłe, dopiero niedawno przecież pisałam tekst numer 400, a w ogóle nie tak dawno zaczynałam tego bloga. No ale rzecz nie ulega wątpliwości – oto mamy 500 tekstów Frobloga. Większość o restauracjach, sporo o filmie, muzyce i winach. Następny tekst jubileuszowy napiszę dopiero tysięczny, jeszcze więc sporo pracy przede mną. 😉

Nabo

To będzie opis z cyklu dziś otwarcie – dziś relacja. Na wizytę w Nabo czekałam od ponad miesiąca. Skandynawskiej kuchni w Warszawie raczej nie uraczymy, dlatego Klubokawiarnia zapowiadająca kuchnię inspirowaną tym regionem, bardzo mnie zainteresowała. Najpierw obserwowałam kolejne stadia remontu, potem trzymałam kciuki na Facebooku, żeby wizyta Sanepidu nastąpiła raczej prędzej niż później. Ostatecznie, od kilku dni było jasne, że Nabo otwiera się 1. sierpnia. Pognałam więc najszybciej jak się dało.