Miejsce Roku Frobloga. Rok 2015 nie przynosił oczywistych rozwiązań w tym temacie. Początek nie wskazywał mi żadnego faworyta, najwięcej czasu spędzałam w Opasłym Tomie i AleWino – miejscach, które nagrodziłam tym tytułem w latach poprzednich. Swoją drogą, te powroty są dowodem moich trafnych wyborów. Jak być może pamiętacie, tytuł Miejsca Roku daję temu miejscu, do którego chodziłam najczęściej. To jest podstawowe kryterium. Oczywiście wiąże się ono nierozłącznie z dobrą kuchnią, ale również z przystępnym charakterem i bezpretensjonalnością. Gdyby ktoś więc mnie spytał w połowie roku, co najlepiej prognozuje, miałabym spory problem z odpowiedzią.
I tu od razu wyjaśnienie, bo wiem, że wśród moich czytelników jest duża grupa wielkich zwolenników Nolity. Też do nich należę. Uwielbiam tę restaurację, ale z racji jego fine dininingowego charakteru nie będzie ono nigdy moim miejscem roku. Bywam tam kilka razy w roku, zwykle z jakiejś większej okazji. Traktuję wyjście do Nolity jak święto i chcę, żeby tak zostało. Pewne rzeczy trzeba sobie dozować.
W pierwszej części 2015 roku wciągała mnie Mała Polana Smaków. Bardzo doceniam polską kuchnię w odsłonie Andrzeja Polana, szczególnie, że menu zmienia się tam dość często, a sama restauracja jest bardzo blisko mnie. Wracałam więc dość często. Był błysk MOD przez chwilę, ale ponieważ miejsce nie prowadzi rezerwacji, moje powroty okazały się utrudnione. Miałam miesiące olśnienia Soul Kitchen Bistro. Lato należało do Nowogrodzkiej. Moje kolejne meldowania w tym miejscu bawiły znajomych. Zjadłam wszystko, co mieli w menu i to kilkakrotnie. I właściwie zmierzałam w stronę wybrania jednego z tych miejsc. Ostatnie miesiące roku zmieniły jednak wszystko.
Było trochę jak z miłością od pierwszego wejrzenia. Wchodzę i wow. Jem pierwsze dania i choć nie wszystkie są jeszcze idealne, czuję, że jest naprawdę pysznie. Przy kolejnych wizytach zmieniono niektóre propozycje, wprowadzono poprawki, pojawiały się nowe dania i ciągle miałam powód, by wracać. I tak było praktycznie do końca roku. A i teraz mam ochotę na kolejną wizytę, uzależnienie więc trwa. I jeszcze jeden piekielnie mocny argument – wino. Wino, a szczególnie dobieranie wina do potraw i związana z tym synergia. To już chyba wszystko jasne, prawda?
Miejscem Roku 2015 Frobloga zostają Kieliszki na Próżnej. To jest miejsce, nad którym pracuje grupa ludzi i to widać. Właścicielami są Paweł Demianiuk (jeden z najlepszych sommelierów w Polsce) i Beata Gawęda (właścicielka Vini e Affini, dystrybutora win). Miejsce czerpie z doświadczeń restauracji Daniela Pawełka i jego rola w stworzeniu Kieliszków jest też nie bez znaczenia. Świetna jest też obsługa. Właściwie od początku spotykałam tam kelnerów i młodych sommelierów, z którymi można było porozmawiać na temat wina i jedzenia. Nie tylko znali składniki dań czy mieli wiedzę o winie, ale i byli w stanie polecić danie, pomóc w wyborze. No i wreszcie kuchnia. Początkowo Krzysztof Bugiera, od jakiegoś czasu Mateusz Karkoszka (moment zmiany na stanowisku szefa kuchni pozostaje dla mnie tajemnicą). Jedzenie jak marzenie. Właściwie wszystkie smaki są kompletne. Nawet z dań wegetariańskich robi się tu pełne kompozycje i nie odmawia im szlachetnych składników jak np. trufla. Kuchnia w Kieliszkach jest ciekawa, nowoczesna, ma mocne polskie akcenty, ale i jest bardzo charakterystyczna. Jeśli do tego dodamy jeszcze idealnie dobrane do potraw wina, mamy miejsce naprawdę kompletne.
Gratuluję ekipie Kieliszków na Próżnej, dziękuję za pyszne smaki zeszłego roku i życzę kontynuacji swojej świetnej passy w 2016 roku. Wierzę w to, że zarówno odrestaurowana Próżna, jak i cała Warszawa zasługuje na tak dobre, bardzo dopracowane miejsca. Z pewnością wrócę jeszcze nie raz. Mam też nadzieję, że za rok równie dumnie będę mówiła o swoim zeszłorocznym wyborze, jak dziś mówię o AleWino i Opasłym. Tego Wam życzę najbardziej drogie Kieliszki.