Pytacie mnie czasem gdzie jestem, kiedy mnie nie ma na Froblogu. Dziś czas na podsumowania. Po kolei piszę o każdym miesiącu 2018 roku i wyjaśniam, co robiłam. W skrócie: jadłam. Łącznie w 2018 roku ponad 300 razy odwiedzałam różne miejsca – na lunch, kolację, koktajl, deser, lody, kawę czy cokolwiek innego kulinarnego. I dlatego wiem dokładnie, gdzie gdzie było warto jeść a gdzie nie w 2018 roku. Dla mnie najmocniejszy był marzec, najbardziej dołujący i zniechęcający – lipiec, w listopadzie wróciła mi ochota na pisanie. Byłam w USA, Danii, Portugalii, Szwajcarii, Niemczech i Wielkiej Brytanii. Zapraszam na podsumowanie 12 miesięcy 2018 na Froblogu.
12 miesięcy 2018 na Froblogu: STYCZEŃ
Noworoczny pyszny obiad zjadłam w Focacci, swoją drogą, szkoda, że od tego czasu zmienił się tam już i szef kuchni i executive chef, bo było naprawdę smacznie. Potem było Salto – jak się okazało moja ostatnia wizyta w tym miejscu – zamknęło się w grudniu. W styczniu jadłam też w AA* (z kronikarskiego obowiązku). Odwiedziłam Sytą 93 (bardzo średnio), Rozbrat 20 (świetnie), nowo otwarte UKIM (średnio), Brasserie Warszawską (zawsze klasycznie dobrze, choć moim zdaniem za drogo), Mąkę i Wodę (ok), Miedziany Szynk (średnio), Vietnamkę (zawsze smacznie), Bez Tytułu (dobre klasyki i koktajle). Dwukrotnie jadłam w Bez Gwiazdek (wiadomo). Kończyłam miesiąc w Zielonym Niedźwiedziu i Talerzykach (smacznie!). Miejscem roku 2017 Frobloga mianowałam Rozbrat 20.
W styczniu zmarł Paul Bocuse, o którym rozmawialiśmy z Łukaszem Modelskim, Małgosią Mintą i Olgą Badowską w Drodze przez Mąkę (tu można posłuchać). O swojej wizycie w jego flagowej restauracji pisałam tutaj.
12 miesięcy 2018 na Froblogu: LUTY
Luty zaczęłam w Rozbrat 20 i wróciłam tam jeszcze dwukrotnie (jeszcze wtedy jak bumerang). Potem dwukrotnie Róża Rosa (ok), raz AleWino (zawsze smacznie), Odette (nieustająco super desery). Na kolacji z menu degustacyjnego w Nolicie (genialny BrillantSavarin przełożony truflą, polany miodem). Klasyki jadłam w Brasserie Moderne (ten łosoś dymiony jabłkowym dymem… no muszę go jeść co jakiś czas). Jadłam jeszcze w m.in. w Bibendzie (smacznie), Uki Uki (zawsze smacznie), raz w KoreaTown (ok), raz w Krem (zawsze smacznie). Z nowości było Frog in the Fog w Wilanowie (przyjemnie, ale bez zachwytu). Dwukrotnie jadłam w Bez Gwiazdek (wiadomo) i dwukrotnie niestety w DoBoDo.
12 miesięcy 2018 na Froblogu: MARZEC
Marzec był mocny. W czasach wszechobecnych płaconych pseudo-recenzji napisałam kompletnie nie-płacony, szczery tekst o naprawdę fatalnej kuchni w DoBoDo, co prawie wszystkich zdziwiło, a niektórych rozwścieczyło. Od tego czasu zmienił się tam szef kuchni i nowi właściciele zapewniają, że jest o wiele lepiej. Wierzę na słowo.
Na szczęście marzec to moje urodziny i genialny wyjazd do Kopenhagi, a tam same hity! Manfreds & Vin (świetny koncept i ten tatar naprawdę najlepszy!), Coffe Collective (wielokrotnie w różnych punktach miasta, uwielbiam ich), Noma 2.0 (tekst udało mi się napisać dopiero w czerwcu!), Mirabelle (genialne śniadanie, połowa teamu Nomy przy stolikach obok), AOC** (bardzo dobre klasyki New Nordic), Relae* (jednak największy hit tej wizyty), Clou* (do dziś nie rozumiem, kilka genialnych dań przeplatanych kilkoma strasznymi oraz śródziemnomorskie miejsce w świątyni New Nordic? serio?), Sanchez (najlepsze tacos w moim życiu), The Corner at 108 (najlepsze espresso w życiu).
W Warszawie była jeszcze m.in. trzykrotnie Vietnamka (zawsze pysznie), powrót do Frog in the Fog (podobne wrażenia), Mała Polana Smaków (zawsze pysznie), Bez Tytułu (tym razem przyjemny lunch) Stary Dom (smaczne polskie klasyki, najlepsze z tego typu miejsc), Weranda (bół żołądka do końca dnia), Kanapa (smacznie), Portoryko Cafe (ok), Concept 13 (jeszcze z Darkiem Barańskim), AleWino (zawsze smacznie), dwukrotnie Bez Gwiazdek (wiadomo). Z nowości – odwiedziłam Mikkeller Bar (nie dla mnie), Arigator Ramen Shop (fajnie), dwukrotnie The Bite w Wilanowie (bez szału, ale obiecałam sobie wrócić i niestety nie wróciłam), Bistro Pod Sowami (bardzo dobrze) i Mięsny (świetnie). Poleciałam do Zurychu i odwiedziłam wegetariańskiego Hiltla (nie przestaje mnie zadziwiać, przerasta Zurych), włoskie Piu (fajne) i mięsny Brisket (bardzo fajny, zwłaszcza tytułowy brisket).
12 miesięcy 2018 na Froblogu: KWIECIEŃ
Zaczęłam tekstem o Michelin i promocji krajów przez turystykę kulinarną. Dużo odsłon, ważna dyskusja i – mam nieskromne wrażenie – że w kilku przypadkach otworzyłam ludziom oczy. Chciałabym mieć czas na więcej takich tekstów. Kwiecień to był Lexus Hybrid Cuisine – bezprecedensowe wydarzenie z gwiazdami kulinarnymi w Polsce: Mitsuharu Tsumura (Maido, Lima Peru), Zaiyu Hasegawa (Den**, Tokio, Japonia), Søren Selin (AOC**, Kopenhaga, Dania), Fredrik Berselius (Aska**, Nowy York, USA), Dani García (Dani Garcia Group**, Marbella, Hiszpania), Josean Alija (Nerua*, Bilbao, Hiszpania), oraz Jonathan K. Berntsen (Clou*, Kopenhaga, Dania). Tylu gwiazdek jeszcze tu nie było. Polski team (Robert Trzópek, Justyna Słupska-Kartaczowska, Jacek Grochowina, Bartosz Szymczak i Paweł Pojawa) też znakomicie dawał radę, choć flesze wycelowane były na zagraniczne gwiazdy.
W kwietniu poza gwiazdorskimi kolacjami, jadłam też w: Kremie (zawsze smacznie), Kreperia (raczej dziękujemy), Sorelle (pod domem), Bez Tytułu (a tu Godello w karcie win!), otworzyłam sezon lodowy w Jednorożcu (najlepsze lody w Warszawie), potem był jeszcze Fest Port Czerniakowski (szkoda, że nie ma już Ivana, było tak pysznie!), dwukrotnie Mięsny (zawsze znakomicie), STOR (wracam jak bumerang), ORZO (kompletnie nie rozumiem, jak tu można jeść), La Sirena (ciągle w świetnej formie), dwukrotnie Bez Gwiazdek. Znowu poleciałam do Zurychu, tylko Brisket tym razem (ponownie świetnie), a potem poleciałam też do Bostonu, gdzie po raz pierwszy przejadłam się owocami morza w Select Oyster Bar (cudownie!!!). Miesiąc kończyłam odlotową szczawiową w AleWino i pysznym Plato (przenieście to miejsce do Centrum please!!!).
12 miesięcy 2018 na Froblogu: MAJ
Zaczęłam od Bibendy (nigdy nie zawodzi), potem odwiedziłam wiele innych miejsc m.in. Przystanek Powiśle (w sumie szkoda, że się zamknęli), STOR, Cafe Bristol (totalna klasyka), UKI UKI (zawsze fajnie), Brasserie Warszawska, znowu Kreperia (czemu to sobie robię), dwukrotnie Buena Vista Social Food (i chyba już wystarczy), Grunt i Woda (bo kupiłam rower), Heritage w Koszykach (przyjemnie lunchowo), Kanapę (smacznie), Kieliszki na Hożej (świetne wina), Deseo na lody (bardzo fajne), Weles na koktajle (och tak!) kilkakrotnie Jednorożca, Bez Gwiazdek i Vietnamkę.
Odkryłam Pałac Mała Wieś, to piękne miejsce, ostatnio zmienił się szef kuchni, będzie więc trzeba sprawdzić, jak sobie radzą kulinarnie, ale klimatycznie jest bosko. Wróciłam dwukrotnie. Z nowości odkryłam La Catrina (szału nie ma), Na Bałkany (mogę tu jeść), Pho2 w Koszykach (o tak!). W maju odbyło się drugie z największych kulinarnych wydarzeń Terroir Warsaw, gdzie poza jedzeniem dużo się mówiło i było to mega ciekawe. Znowu przyjechały zagraniczne gwiazdy – m.in. Amanda Cohen i Mark Best (którego zresztą można właśnie oglądać w Final Table na Netflix). W maju skręciłam na schodach też kostkę i tyle było tego roweru 😊
12 miesięcy 2018 na Froblogu: CZERWIEC
Czerwiec zaczynałam w Bez Gwiazdek, byłam jeszcze dwukrotnie. Otworzył się Raffles Europejski. Odwiedzałam więc dwukrotnie zarówno Europejski Grill (rozczarowanie), jak i piękne Lourse. Ciągle nie rozumiem, dlaczego nie zrobiono z tego prawdziwej kawiarni, gdzie można usiąść. Do Lourse wracam regularnie, głównie na lody i siadam w hallu. Z nowości sprawdzałam Eden Bistro (czyli wegańskie jedzenie może mieć smak!), Prime Cut (nawet dość dobrze, ale co robi ta siłownia na górze?), Detapeo (przyjemnie). Dwukrotnie byłam w ZONI (menu degustacyjne – nie, a la carte – tak), raz w WuWu (przyjemnie).
Jadłam jeszcze m.in. w Krem, piłam kawę w Coffeedesk, sprawdzałam nowego szefa kuchni w La Rotisserie (klasycznie dobrze). Piłam koktajle w Cosmo Barze (cudowne!!!), jadłam ceviche w Ceviche Barze, wróciłam do Bibendy, do La Sireny, do Tuk Tuk w Koszykach, Pho2 ćwiczyłam kilkakrotnie, podobnie Heritage w Koszykach (smacznie), Winosfera (średnio), Genesis z nowym szefem Pawłem Kibartem (bardzo smacznie, klasycznie). Znowu zrobiłam szybki wypad do Zurychu i ponownie starczyło czasu tylko na Brisket.
12 miesięcy 2018 na Froblogu: LIPIEC
Rozpoczęłam od Bistro pod Sowami i wróciłam dwa razy (bardzo dobrze). Wracałam do Kremu kilka razy, do Cosmo Baru, La Sireny, Shoku (smacznie), Sofry (smacznie), Vietnamki, Brasserie Moderne, wielokrotnie do Jednorożca, dwukrotnie do Bez Gwiazdek. Wróciłam do Rozbrat 20 (odczułam pierwsze oznaki mojego zmęczenia tym miejscem, chyba przedawkowałam). Odwiedziłam Munja przy Grzybowskiej i nie wiem, dlaczego ktokolwiek chce tam jeść. Odwiedziłam Si Ristorante na proszonej włoskiej kolacji. Poleciałam do Zurychu i zjadłam jakieś dość przeciętne burgery w Gerold Chuchi.
Na fali szukania ładnych pałacyków dookoła Warszawy wybrałam się do Pałacu Bielińskich. Do dziś nie mogę zrozumieć, dlaczego nie ma tam restauracji! Wypiłam kawę, zjadłam ciasto, ale co z jedzeniem?
Miesiąc kończyłam w Berlinie. Zjadłam odlotowe lody w Markthalle Neun, śniadanie w genialnym Allan’s Breakfast Club, kawę wypiłam w The Barn i w Westberlin. Największe rozczarowanie to berliński ERNST. To było bardzo złe jedzenie, zła atmosfera, poganianie, bez szacunku do gościa. Duże ego szefa kuchni przy jednoczesnych wielu błędach technicznych (sezonowanie mulistej słodkowodnej ryby- ohyda!) i epatowanie „storrytellingiem” do poziomu imion krowy, której mleko pijemy. Napisałam tekst, ale nigdy nie opublikowałam. Na szczęście następnego dnia był genialny wieczór Neudinners, gdzie gotowali supergwiazda Will Goldfarb i Rene Frank z berlińskiej CODA Dessert Bar, o której pisałam rok wcześniej. Wyjeżdżałam z Berlina z wieloma znakami zapytania w głowie. Lipiec był trudny.
12 miesięcy 2018 na Froblogu: SIERPIEŃ
W sierpniu odkryłam Za Sterami w basenie Portu Czerniakowskiego, a że pogoda rozpieszczała, przesiadywałam tam wielokrotnie. Oczywiście był Zurych, ale była też jeszcze jedna atrakcja – lodowiec w środku lata. Wywieźli mnie na Jungfrau, byłam w szoku! Jadłam szwajcarskie klasyki, nic konkretnego nie pamiętam.
Po powrocie szybko pobiegłam do Superlardo i wróciłam dwukrotnie (super smacznie). Z nowości sprawdzałam LAS (dwukrotnie, dwie wpadki, brakowało ludzi, byli na rozruchu, obiecałam sobie wrócić później, wróciłam w grudniu – jest już dobrze). I Warmut (ilość wermutów dość rozczarowująca, ale i tak super, że są). Odkryłam kompletną nowość na Powiślu – Prosciutterię. Wracałam w kolejnych miesiącach wielokrotnie, to znakomite miejsce. Byłam też w MIEJSCU, Concepcie 13, dwukrotnie w Bez Gwiazdek, El Krepel (fajnie!), wróciłam do Raffles Europejskiego (lepiej, ale ciągle bez większego szału), do Lourse (lody!), Kremu, La Sirena.
Sierpień to był jednak przede wszystkim miesiąc wakacji w Portugalii. Targ w Luoule (ostrygi!), Lagos, Przylądek św. Vincenta. Kulinarnie ten wyjazd należał do restauracji A Sereia w Sagres – małej knajpki przy porcie, gdzie po raz drugi w tym roku przejadłam się owocami morza (genialne!!! I super proste).
12 miesięcy 2018 na Froblogu: WRZESIEŃ
Zaczęłam w Supperlardo. Jadłam w MIEJSCU, Altro Locale, Signature, Bez Tytułu. Piłam kawę w STOR, wielokrotnie wracałam słuchać opowieści i zajadać się szynką w Prosciutterii. Wróciłam po roku do Sato Gotuje i było cudownie. Wróciłam też do Europejskiego Grilla (i to by już chyba było na tyle, nie widzę powodu, by wydawać tam pieniądze). Największy szok przeżyłam, kiedy się dowiedziałam, że Za Sterami się spaliło. Ktoś podłożył ogień. A tak bardzo lubiłam to miejsce w lipcu! Grałam swoje standardy – Krem, Vietnamka, Bez Gwiazdek, Mięsny. Z nowości sprawdzałam Yache Korea (bardzo smaczne), wielokrotnie Mokolove (bardzo duże pozytywne zaskoczenie polskimi klasykami). W Gdańsku odwiedziłam świetny Prologue, w Gdyni – Białego Królika.
12 miesięcy 2018 na Froblogu: PAŹDZIERNIK
Październik przywitałam w Londynie. Rozczarowanie w Maze Grill (dlaczego Gordon Ramsey ciągle podpisuje się pod tym miejscem?). Potem było już świetnie. Roka (super fajne, nowoczesne sushi, ryby i owoce morza). Genialny mały bezpretensjonalny nowocześnie tajski Kiln na Soho. Elegancka kolacja w Hedone* (gdyby nie było deseru, byłoby lepiej, a tak tylko dobrze). Olśnienie w Lyle’s* (to jest jednak mój rodzaj kuchni, cudowne jedzenie, brakło czasu, by o tym pisać). Świetne Anglo Marka Jarvisa (takie klasyki, ale nowocześnie wykonane). Na koniec dobre śniadanie w The Dairy i dirty martini w The Perfectionists’ Cafe, do którego wróciłam po 4 latach od pierwszej wizyty. Londyn dał mi ponowną wiarę w dobre jedzenie po tym, jak ten cholerny berliński ERNST prawie mi ją odebrał.
Październik w Polsce to też m.in. UKIM, Bazar Kocha (nowy szef kuchni!), wielokrotnie Mokolove, powrót do Fest Port Czerniakowski i tym razem duże rozczarowanie (gdzie jest Ivan?). Poza tym jeszcze STOR, Regina Bar, Buczer, Krem, dwukrotnie Bez Gwiazdek i Lourse. Z nowości tylko Pijalnia Ziół Dar Natury (świetne napary, straszna obsługa). Z wyjazdów oczywiście Zurych i mniej oczywiście Poznań.
W Poznaniu była bardzo dobra kolacja w Cucinie, gdzie gotowali Justyna Słupska-Kartaczowska, Robert Trzópek i gospodarz – Dominik Narloch. W Poznaniu też odwiedziłam Raj (odjechani, cudowni ludzie i ta ich książka AMERYKA! – polecam). I A nóż widelec Michała Kutera, które to miejsce absolutnie uwielbiam.
12 miesięcy 2018 na Froblogu: LISTOPAD
Pierwszego listopada zjadłam menu kujawsko-pomorskie w Bez Gwiazdek. Ale listopad był gównie w temacie Warszawskiej w Hotelu Warszawa – byłam z pięć razy w samym listopadzie i wreszcie miałam ochotę coś znowu napisać. Genialna polska kuchnia Darka Barańskiego, czekałam na takie miejsce od dawna. Napisałam też tekst do styczniowego magazynu ELLE o przyszłości jedzenia. Poza Warszawską w listopadzie odwiedziłam m.in. Odette, Crocante, WuWu, nowy Opasły Tom (przedpremierowo), STOR, Pyzy Flaki Gorące i Brasserie Moderne. Byłam też w Supperlardo i o ile dobrze rozumiem, Krzysztofa Rabka już tam nie ma – szkoda. Oczywiście dwukrotnie Krem i Bez Gwiazdek. Wybrałam się też do nowego Rico. Niestety było zimno i smętnie, czekałam godzinę na tacos (dość długo jak na fast food). Potem czułam je na żołądku do końca dnia. Szkoda, bo po kopenhaskim Sanchez, miałam nadzieję, że ktoś zrobi w Polsce pyszne tacos na wyższym poziomie.
12 miesięcy 2018 na Froblogu: GRUDZIEŃ
Na początek Mięsny (pysznie). Kilka powrotów do Warszawskiej, kilka do Bez Gwiazdek i do Kremu. Odwiedziłam też White One (smacznie, będę obserwować rozwój), Plato (jak już mówiłam, jedyny problem to lokalizacja), Thai Me Up, Tuk Tuk i Vietnamkę. Wróciłam do LAS (jest dobrze), pierwszy raz jadłam po oficjalnym otwarciu w nowej lokalizacji w Opasłym Tomie (będę obserwować). Z nowości sprawdzałam też Mint Grey Flavours (słabiutko, szkoda, miałam naprawdę wyższe oczekiwania). Wróciłam do Nolity i ponownie najlepszy był pre-deser – ser Brillant Savarin przełożony truflą, polany miodem gryczanym. Nie wiem, co o tym myśleć.
Byłam oczywiście w Zurychu, jadłam tylko we włoskim Piu. Swoją drogą, jeśli ktoś ma dobre miejsca do polecenia w tym mieście – zapraszam. Byłam w Krakowie, gdzie ponownie odwiedziłam Euskadi (kocham! tu wrażenia z pierwszej wizyty rok temu), wypiłam kawę i zjadłam śniadanie w świetnym Wesoła Cafe (ten drip!!!) i po raz pierwszy odwiedziłam słynną Bottiglierię 1881 (klasycznie, elegancko, bardzo smacznie). Sylwestra spędzam w Warszawskiej!
—
12 miesięcy na Froblogu: Podsumowanie
Najczęściej odwiedzane miejsca: Bez Gwiazdek, Lotnisko Chopin, Lotnisko Zurych, Krem i Warszawska.
Powinnam była napisać o: Bistro pod Sowami, Mięsnym, Mokolove, Supperlardo i Prosciutterii (wszystkie nowe i bardzo dobre)
Największe rozczarowania 2018: Europejski Grill (Warszawa) i Ernst (Berlin)
Najlepszy posiłek zagranicą 2018: Relae (Kopenhaga) i Lyle’s (Londyn)
Najlepszy posiłek w kraju 2018: Warszawska
Miejsce roku 2018… o tym w następnym odcinku 😊